środa, 14 listopada 2012

moja religia

Poszukiwanie, wypatrywanie
nocne ślady, opanowanie
oczy, żywot, beztroska
potem znów  wilgotna gorączka
Szpilki, włosy, gdzieś pomiędzy ja
ból głowy, lecz ciągle się da!
zmysły jak radar czułe
duch nadziei, coś pulsuje
usta, zapach, męski głos
teraźniejszość, charakteru los
Poprawiam kosmyk włosów
Nieskończony wyobraźni zasób!

Ile jeszcze mam przestrzeni?
Czy ta chwila tak mnie zmieni?
Gdzie granicę swe wytyczę
gdy w ramionach schowam się?
Ile jeszcze słów usłyszę
żeby przestać wtululać się?

Wargi pewnie składają litery
ucho w treść je przemieni
Słowa ciągłe, płyną karminu wodą
Filtr przez serce ciągłą szkodą
gdy w płyn wpadną pewne frazy
przebłyskują w nich obrazy
a czuły dotyk tak rujnuje
że gdy go zbraknie-widać dziurę
W miejscach oddechem naznaczonych
spływa krew z ran wyrzeźbionych
Uciekam blada, nabrać ze źródła krwi
skupienie, cisza, samotność i łzy

Żyję z wampirami ospałymi miłością
żywymi trupami karmionymi podłością
lecz ciągle jestem, ciągle szukam
już nie zwlekam, siebie nie oszukam
zdejmuję buty, ubranie, noc
wchodzę pod ciepły, bezpieczny koc.
Niewyczerpany potencjał nie zniknął
Wiara w człowieka jest moją religią.

czwartek, 1 listopada 2012

podróż po skarb

szukałam w dłoniach innych odpowiedzi
w szeptach zmysłowych,w szeptach spowiedzi

zaglądałam tam, gdzie nikt nie powienien
szukałam kogoś,kto jest wszystkiemu winien

widziałam życie w śmierci i samotności
i koniec człowieka w namiętnej bliskości

myśli ślizgały się po wszystkim co znałam
fałszywe słowa,gesty,ja już wszystkie poznałam!

traciłam świadomość,soczewka dna przeklęta...
przychodziła trzeźwość i bolesna udręka

a niech będzie ten stan,te mętne oczy i łzy
niech będzie śmierć,samotność i Ty

niech będzie całe życie,całe calutkie moje
w tym ciele,w tym duchu,ja już tak wolę

i moje odciski,rany,kolorowe siniaki
w tym miejscu stoję i oglądam znaki

a w głowie pełno niecierpliwych snów
których nie opisze żadne ze znanych słów

zbiorę je i zasieję na żyznej glebie
zrobię zdjęcie z lotu ptaka,zobaczę siebie!

spójrz mi wreszcie w oczy
tylko głęboko!
aż zobaczysz kręgosłup

pocałuj mnie teraz
tylko mocno!
aż wyczujesz,że serce bije

a może nie rób nic...
dla niektórych życie to
tykanie bomby i walenie kija ;)

środa, 24 października 2012

ż.

nie łatwo zebrać na nowo myśli
jeszcze trudniej je znów zburzyć
najciężej jest zachować wiarę
nie w boga czy anioły tylko w ludzi

niedziela, 21 października 2012

..

Witaj nieznajomy
zmierzasz w tą stronę co ja?
dobrze,możemy iść razem
wszak łączy nas chwila
i w prostej drodze siła
lecz kiedy rozwidlać się będzie
złap mnie mocno za rękę
albo poleje się krew
albo spadną srebrne łzy
czy złotem zaczniesz lśnić
a niebo będzie bez chmur?
czy srebrne łzy dopełnią
taflę mych wód?
czy droga stanie się polaną
a ja bystrą sarną?
całe życie w posiadaniu
ma złodziej nieświadomości
nie chcę już pytań
nie chcę odpowiedzi
przestaję chcieć
zaczynam wreszcie żyć
i smak czuć pierwszy raz
i czuć wzrok świata
lepiej od razu stracić dłonie

środa, 8 sierpnia 2012

obok

linia po której stąpam
jest głosem obcych słów
deszcz jak antidotum
pozbawia mnie Ciebie
układa do moich stóp
na krawędzi snu zbladł
zbity z cierni ołtarz snów
już nie w tym rytmie
układa się w głowie grób
znów poczułam znaki
przy moim uchu warg ruch
może chwiejnie i niepewnie
tańczę na  linni cienkiej
zarzucaj,prowadź,mów

czwartek, 26 lipca 2012

klątwa


myśli rozbiegły się jak żuki
posłałam je w powietrze
niech się mnożą
niech tworzą nowe poczwary
i niech zdychają
ja już ich nie chcę
powietrze straciło moc
od dawna duszę się
powietrze myślami było też

mój charakter to benzyna
Twoje słowa to zapalniczka

z tego mógł wyjść tylko pożar

samotnie płonę

zostawiam Ci Twoje potomstwo


własnie wciągnąłeś synka
tak,wiem
w sieci kreatora wcinam żądło
ja nie umiem inaczej
niech pieprznie,niech się zepsuje
światła niech ujrzą blask
niech wywali w powietrze nas!

a we mnie tylko cichy wrzask...

ja nie mam nawet łez
gdzieś w środku zimny głaz
tylko krew wrze jak woda
woda na herbatę.
Jestem suplementem
Trzeba go popić

Tego wymaga chemia miłości
nie moge tu tkwić
nie mogę plątać się
nie umiem znaleźć się
nie pragnę dowiedzieć się
po prostu nie!
wiedziałam,że coś zgubiłam
po drodze rozległ się huk
lecz to nie było ważne
gdy gnałam wreszcie przed siebie
w drodze powrotnej znalazłam
to był zdrowy rozsądek
sen z głowy wyciagnęła noc
otwarte oczy chroni księżyć
pustym ramionom brak znaczenia
taki już jest ten mój los

czwartek, 19 lipca 2012

może

znowu nie wiem kim jestem
ktoś nowe znaczenie dał mi
wdarł się cichym szelestem
i za rękę złapał mnie
znalazłam się bezpieczna
w niebezpieczeństwie
chociaż uciekać ktoś chce
nie wiem,to chyba nie ja...
prziecież nowa karta
zaczyna zapisywać się
i w oczach tworzy się
nowy piękny świat
może zostanę tu
na najbliższe sto lat

niedziela, 15 lipca 2012

jest taki...

mrok tkwi w umyśle
żagle wspomnień pcha smutek
uciekać trzeba na oślep
z małą latarenką co ciepłem grzeje
wreszcie czas jest prawdziwy
i znowu czuć ten pośpiech
życie ucieka, młodość ucieka
mają swoje własne tempo i sny
zatrzymaj mnie proszę w tym mroku!

niedziela, 1 lipca 2012

brak

na wyciągnięcie ręki
przestrzeń dzieląca
klawiatura tuli do snu
myśli zwariowały i uciekły
niepokój rodzi obawy
niepewność boi się snów
sny podświadomym królem
królestwo za spokój

a diabeł nigdy nie śpi

piątek, 8 czerwca 2012

to,co ukryte

niewidzialne ręce
ściskają moja szyję
skołatane serce
przypomina,że żyję
jak cień w nocy
przychodzi się modlić
by w swojej niemocy
na ciele zabłądzić
zakłada palec na palec
w namyśle, w skupieniu
jak schorowany starzec
ulega śmierci pragnieniu
trwa w litanii słów
moje własne sumienie
skrzypienie stalowych głów
i ostrza skinienie
wyrok za kradzież
tego,co nie moje
tak bardzo prziecież
to życie jest swoje!
nie posiadam,a jestem
zdobywam,lecz nic nie mam
jestem zaczętym procesem
swoją rolę w czymś gram
najlepsza aktorka snów
dziś zdjęła swą maskę
gdzie są usta od jej słów?
zostały na wirtualnej kartce...

sobota, 28 kwietnia 2012

ważne?

niech tajemnice będą
i życie gdzieś obok
niech toczą sie w dół
albo do góry
obojętne
niech będzie i bezsilność
i wiotkie mięśnie
a chęci jak suchy liść
obojętnie
i karuzela w głowie
dwa oddechy na minutę
i żrące się myśli
niech będą
wieczny spoczynek
ulewny deszcz łez
i w przód kolejny krok
albo do tyłu
....
obojętnie

niedziela, 8 kwietnia 2012

nowotwory

ziemia nasyca się krwią
niebo spokojnie płonie
maszyna zniszczenia działa
poprawnie i z planem
a nam tu przy powierzchni
tak tuż nad ranem
strach otwiera oczy przed nieznanym
gdzie dziś nam spać ktoś każe
czy pozwoli znów otworzyć oczy
nabrać w płuca zmartwychwstanie
nacieszyć się naiwnością
że świat nasz potrwa dalej
żywe trupy stąpają twardo
nie wierzą,nie czują,nie pragną
są cząstką tego planu
w oczy spoglądają,nie mówią nic
one nie wiedzą jak żyć
nowotwory z ludzi powstałe
zaciskają im palce na sziy
o śmierci wiedzą dużo więcej

poniedziałek, 26 marca 2012

przyjaciele

kawa na mieście i kino wieczorem
plotki o innych,o strzałce z amorem
spacer po parku bo ładna pogoda
kosmetyki,imprezy oczywiście moda
czasem niechcący w autobusie dialog
że tamta rozdaje z avonu katalog
o szkole o pracy o zołzie w zielonym
o zimie,pogodzie i tacie wpływowym
lecz kiedy jest problem,wypłakać się chcę
o życiu i śmierci,że dzieje się źle
odwracam się do Was by ktoś mnie przytulił
niestety,mała, ich głos do ciszy się skulił




niedziela, 25 marca 2012

:)

mam myśli szalone jak wir
schowaj je do kieszeni
niech Cię uchronią
przed gazetą i kapciem
dam Ci ust czerwienie
noś je jak korale
noś moje pocałunki
na smutne dni spłowiałe
zapach w dłoni zamknij też
mój chleb i sól łez
Naszego dawnego życia
tego, co chciałam Ci dać
noś talizman mój
nie krępuj się brać...
to wszystko jest Twoje

nie

nie wierzę
w myśli bezwględne
nie czuję
pustyni uczuć
wciąż pragnę
daremnej śmierci
kim jestem
dam odczuć
kim będę
zdążę poczuć
kiedy...
w porę wycofam się
nie zbudzi się
sumienie żywych
nie znajdę
ukojenia w snach
dam spokój
jak nocna śmierć
brzęczącego owada

piątek, 16 marca 2012

dla X.

niebieska łuna w oczach
srebrny dotyk powietrza
to ja kochany
proszę,nie gniewaj się

nie umkniesz memu życiu
patrzę na Ciebie jak duch
pragnę ust pełnych trucizny
śmierci w krzyku
krzyku Twego imienia

lecz duszą jestem
zimą,oceanem i wichrem
stopą bosą przechadzam się
by nie zbudzić Twej nocy
mimo mrozu w chłodzie bycia

w porywach samotności
mego uczucia nie przywieje
na kartce z wypisaną miłością

lustrzany świat,cień na ścianie
czujesz że jestem kochanie?
w świecie innym tak trwam
rosną tam piękne gardenie

łzami moimi je podlewasz...
ogrodniku marzeń,wiedziałeś o tym?
tylko nie podawaj mi ręki
pozwól mi te chwile mieć.

niedziela, 26 lutego 2012

***

zaciska mi szpony na głowie
służący na zawołanie ciche
lęków usłyszanych w rozmowie

ze zmysłowych słów lekko spowite
czerniejące pióra ptaka
dotykiem szleszczą na ciele

złota ezgotyczna klatka
dziś świat znaczy niewiele

niedziela, 19 lutego 2012

impresja

impresja życia na pustej kartce
zapisała nam historię krętą
nasza rzeczywostość na mapce
między linią rozumu a serca zgiętą

solą w rany

mówisz do mnie kątem oka
patrzysz na mnie półuśmieszkiem
karmisz mnie zakazem pytań
z ostrzeżeniem wyroku głupoty
a droga myśli otwarta na ościerz
to co do mnie upada obok
to co obok ma znaczyć wszystko
gimnastyka rozwoju zdarzeń
kunszt w warsztacie marzeń

środa, 15 lutego 2012

czy to Ty?

znalazłam wiarę pod  poduszką
diamentowy sen nakryje mnie
do gwiazd tak dalekich bliskością
i problemów pełna wleję się
w kieliszek postawiony dla mnie
już sznury łez nie dziwią się
że w rękawiczce poczuły schron
puste krzesło,serce,dom...
tak,ktoś kroczył już tą ziemią

piątek, 3 lutego 2012

nie przejmuj się
co było przed tobą,spowrotem się stanie
 życie,to tylko przecinek
w rutynie

jestem

znaczę wiele dla siebie
lecz jestem nikim
definicją pustki staję się
tak bezczelnie żywej
że aż abstrakcją wyrażonej

ostrość na wnętrze

inżynierzy bólu układaja cegły
z balonów napełnionych marzeniami
wystarczy igła prawdy do tego
by dotknąć kogoś do żywego
to my budujemy owe ściany
żeby ktoś wydobył nasz środek

wtorek, 31 stycznia 2012

myślę o Tobie

znowu spać nie umiem
zapomniałam jak zamykać oczy
i jak kończą się dobranocki
koc jest wielką płaszczką
a poduszka cegłą rumianą
łóżko ma kopyta i charakter
a ja jak węgorz wiję się
licząc wybuchy zegara
gdzieś za ścianą jesteś
oddychasz swobodnie
robisz kawę i czytasz
po drugiej stronie dnia
pragnę byś mnie nienawidził
dziecko we mnie skrzywdził
by mogło z Twoich ust
nauczyć się na nowo
że bajki wcale nie kończą się dobrze

poniedziałek, 23 stycznia 2012

Wybuch

Na marne adwent samotności
poszedł i stłukł butelkę
Za dnia rozsądek podpala
nocne łowy rozpusty
i gdzieś w niełasce morza
pod wichrem wędrówka kona
rozłączone stada wyznań
w wir powietrza się wkręciły
stały się kameleonem
z zapalniczką
i w niebo uleciały

niedziela, 22 stycznia 2012

Żebraki bogatego królestwa
kośćmi łapią za płaszcz
schylić się,jałmużnę dać
hodować ich poddańczy los
pod płaszczem pragną się skryć
ich ciała zalewa sztylet deszczu
marne zwłoki szczurem pachnące
mają żywe oczy i ciepłą krew
padną do nóg za monetę
miłość jak niechciany zwierz
wypędzona błaga o litość
o jeszcze jedną szansę
bożą dobrocią skazana
na ból skręconych zależności
człowiek już jej nie potrzebuje
zrodzony król samotności

poniedziałek, 9 stycznia 2012

stado wron uleciało ze mnie
ptaszyska podłe rwące padlinę
rozmieniły mnie na drobne
kości psom pozostawiły
skowyt księżyca mgłą nastał
i patos w prozaicznej materii
kradnę ostatnie złudzenia piękna
wataha jak armia przeprowadza
higienę świata obmierzłego
tak w zwierzęta wtapiam się
i dla roślin jestem podłożem
zgniła,śmierdząca i tak kusząca
tak pożyteczna światu zarazem
świat to przebrzydły skurwysyn
rzuca kośćmi i zgarnia pionki

kobiece serce

zna ból,z niego czerpie mocy tęczę
czerpie wiedzę o swojej sile
energia pompująca czyste dobro
krew karmiąca życia dwa
ciało z ciała zrodzone
systemem złączone, konstelacja dusz
fabryka prawdziwej miłości
do samego siebie
egocentryczna i tak szczera tak piękna
ukochanie każdej cząsteczki siebie
nawet tej z przeznaczeniem straconej
matka karmiąca dobrocią
ciepłem rąk ucząca jak się kochać
kochać samego siebie
kochać tą cząsteczkę jej
przepis na miłość?
kobieta plus plemnik

Garść piasku

Schowana istnieję
śmiejąc się śmierci prosto w oczy
"chodź tu do mnie"
nie mam ciała
zapachu i łez
poznane słowa
"idź precz"
zostawiam dla siebie
innych częstuję pułapką
powietrza
tak jestem przezroczysta
tak zlana,tak lekka
tak mała że aż wielka
"no chodź tu do mnie
przygarnij mnie jak chcesz"
zanim utoczę sobie krew
będę śladem snów
tej dziewczyny zrodzonej
z miłości
było jej tak dużo
że na później zabrakło
nie ma mnie powoli
znikam,zostaje tylko zapach
spalonych słów
życie nie zna litości

piątek, 6 stycznia 2012

czarownice

płoną na stosie
krew gorejąca
czarownice mężczyzn
owładnęły nimi
mają piękne ciało
mają zapach rdzy
i egzotyczne imię
męska miłość
do tworzenia
i do magii niedostępnej
narzędzie spełnienia
władzy i potęgi
posiadania stada
zwą je ideami
oszustki życia
imaginacja sensu
kruszy się
pod cegłą życia
palone na stosie
jak Feniks
powstają na nowo
postęp trwa
sycony podstępem
smutni mężczyźni
nieszczęśliwi mężczyźni
przygarnęli strach
zwierzęta w pułapce
swego istnienia
bronią się przed śmiercią
płodzą dzieci
i czarownice

to,co wiem

zmysły palcami lepią plastelinę
powstają piękne posągi wyobrażeń
stworzonych przez oczy ślepca
wszystkie kształty,kolory połączone
rozstworzone jakby urodzone
rozkrokiem wspólnego podmiotu
"ręka stwórcy nie ma palców"

niedziela, 1 stycznia 2012

skąd się biorą anioły

karczma stara,karczma śmierci
zasiadają tam anioły
spowiadają się ze swoich grzechów
czas jezykiem maluje
ich zmyślone opowieści
na policzkach rumień jabłka
wypisuje poezję duszy
gdy kwilili jak dziecko
by wydusić z siebie ton
o tym,że jak lwy by walczyli
by uchronić nas od bólu
jak szatańskie owe treści
składali na ołtarzu miłości
gdyby powstanie rosło w siły
mieczem dzielnie rozważali
gdyby spokoju stała się cisza
trwali jak posągi rzeźbione
ręką samego mistrza
oto plon jest doskonały!
anioły wydalają resztki
strawy swojego powołania
plują w cel z nogami na stole
mają gdzieś zasady wychowania
mają gdzieś modlących się
zbyt mało im płacą
zbyt mało w nie wierzą
anioły upadły na ziemię
rozkraczyły się i nie wiedzą
jak postawić stopy
planują ukrócić swe bezrobocie
dziś jeden nawet zagadał
co robię po śmierci...
ewolucja aniołów