znowu spać nie umiem
zapomniałam jak zamykać oczy
i jak kończą się dobranocki
koc jest wielką płaszczką
a poduszka cegłą rumianą
łóżko ma kopyta i charakter
a ja jak węgorz wiję się
licząc wybuchy zegara
gdzieś za ścianą jesteś
oddychasz swobodnie
robisz kawę i czytasz
po drugiej stronie dnia
pragnę byś mnie nienawidził
dziecko we mnie skrzywdził
by mogło z Twoich ust
nauczyć się na nowo
że bajki wcale nie kończą się dobrze
wtorek, 31 stycznia 2012
poniedziałek, 23 stycznia 2012
Wybuch
Na marne adwent samotności
poszedł i stłukł butelkę
Za dnia rozsądek podpala
nocne łowy rozpusty
i gdzieś w niełasce morza
pod wichrem wędrówka kona
rozłączone stada wyznań
w wir powietrza się wkręciły
stały się kameleonem
z zapalniczką
i w niebo uleciały
poszedł i stłukł butelkę
Za dnia rozsądek podpala
nocne łowy rozpusty
i gdzieś w niełasce morza
pod wichrem wędrówka kona
rozłączone stada wyznań
w wir powietrza się wkręciły
stały się kameleonem
z zapalniczką
i w niebo uleciały
niedziela, 22 stycznia 2012
Żebraki bogatego królestwa
kośćmi łapią za płaszcz
schylić się,jałmużnę dać
hodować ich poddańczy los
pod płaszczem pragną się skryć
ich ciała zalewa sztylet deszczu
marne zwłoki szczurem pachnące
mają żywe oczy i ciepłą krew
padną do nóg za monetę
miłość jak niechciany zwierz
wypędzona błaga o litość
o jeszcze jedną szansę
bożą dobrocią skazana
na ból skręconych zależności
człowiek już jej nie potrzebuje
zrodzony król samotności
kośćmi łapią za płaszcz
schylić się,jałmużnę dać
hodować ich poddańczy los
pod płaszczem pragną się skryć
ich ciała zalewa sztylet deszczu
marne zwłoki szczurem pachnące
mają żywe oczy i ciepłą krew
padną do nóg za monetę
miłość jak niechciany zwierz
wypędzona błaga o litość
o jeszcze jedną szansę
bożą dobrocią skazana
na ból skręconych zależności
człowiek już jej nie potrzebuje
zrodzony król samotności
poniedziałek, 9 stycznia 2012
stado wron uleciało ze mnie
ptaszyska podłe rwące padlinę
rozmieniły mnie na drobne
kości psom pozostawiły
skowyt księżyca mgłą nastał
i patos w prozaicznej materii
kradnę ostatnie złudzenia piękna
wataha jak armia przeprowadza
higienę świata obmierzłego
tak w zwierzęta wtapiam się
i dla roślin jestem podłożem
zgniła,śmierdząca i tak kusząca
tak pożyteczna światu zarazem
świat to przebrzydły skurwysyn
rzuca kośćmi i zgarnia pionki
ptaszyska podłe rwące padlinę
rozmieniły mnie na drobne
kości psom pozostawiły
skowyt księżyca mgłą nastał
i patos w prozaicznej materii
kradnę ostatnie złudzenia piękna
wataha jak armia przeprowadza
higienę świata obmierzłego
tak w zwierzęta wtapiam się
i dla roślin jestem podłożem
zgniła,śmierdząca i tak kusząca
tak pożyteczna światu zarazem
świat to przebrzydły skurwysyn
rzuca kośćmi i zgarnia pionki
kobiece serce
zna ból,z niego czerpie mocy tęczę
czerpie wiedzę o swojej sile
energia pompująca czyste dobro
krew karmiąca życia dwa
ciało z ciała zrodzone
systemem złączone, konstelacja dusz
fabryka prawdziwej miłości
do samego siebie
egocentryczna i tak szczera tak piękna
ukochanie każdej cząsteczki siebie
nawet tej z przeznaczeniem straconej
matka karmiąca dobrocią
ciepłem rąk ucząca jak się kochać
kochać samego siebie
kochać tą cząsteczkę jej
przepis na miłość?
kobieta plus plemnik
czerpie wiedzę o swojej sile
energia pompująca czyste dobro
krew karmiąca życia dwa
ciało z ciała zrodzone
systemem złączone, konstelacja dusz
fabryka prawdziwej miłości
do samego siebie
egocentryczna i tak szczera tak piękna
ukochanie każdej cząsteczki siebie
nawet tej z przeznaczeniem straconej
matka karmiąca dobrocią
ciepłem rąk ucząca jak się kochać
kochać samego siebie
kochać tą cząsteczkę jej
przepis na miłość?
kobieta plus plemnik
Garść piasku
Schowana istnieję
śmiejąc się śmierci prosto w oczy
"chodź tu do mnie"
nie mam ciała
zapachu i łez
poznane słowa
"idź precz"
zostawiam dla siebie
innych częstuję pułapką
powietrza
tak jestem przezroczysta
tak zlana,tak lekka
tak mała że aż wielka
"no chodź tu do mnie
przygarnij mnie jak chcesz"
zanim utoczę sobie krew
będę śladem snów
tej dziewczyny zrodzonej
z miłości
było jej tak dużo
że na później zabrakło
nie ma mnie powoli
znikam,zostaje tylko zapach
spalonych słów
życie nie zna litości
śmiejąc się śmierci prosto w oczy
"chodź tu do mnie"
nie mam ciała
zapachu i łez
poznane słowa
"idź precz"
zostawiam dla siebie
innych częstuję pułapką
powietrza
tak jestem przezroczysta
tak zlana,tak lekka
tak mała że aż wielka
"no chodź tu do mnie
przygarnij mnie jak chcesz"
zanim utoczę sobie krew
będę śladem snów
tej dziewczyny zrodzonej
z miłości
było jej tak dużo
że na później zabrakło
nie ma mnie powoli
znikam,zostaje tylko zapach
spalonych słów
życie nie zna litości
piątek, 6 stycznia 2012
czarownice
płoną na stosie
krew gorejąca
czarownice mężczyzn
owładnęły nimi
mają piękne ciało
mają zapach rdzy
i egzotyczne imię
męska miłość
do tworzenia
i do magii niedostępnej
narzędzie spełnienia
władzy i potęgi
posiadania stada
zwą je ideami
oszustki życia
imaginacja sensu
kruszy się
pod cegłą życia
palone na stosie
jak Feniks
powstają na nowo
postęp trwa
sycony podstępem
smutni mężczyźni
nieszczęśliwi mężczyźni
przygarnęli strach
zwierzęta w pułapce
swego istnienia
bronią się przed śmiercią
płodzą dzieci
i czarownice
krew gorejąca
czarownice mężczyzn
owładnęły nimi
mają piękne ciało
mają zapach rdzy
i egzotyczne imię
męska miłość
do tworzenia
i do magii niedostępnej
narzędzie spełnienia
władzy i potęgi
posiadania stada
zwą je ideami
oszustki życia
imaginacja sensu
kruszy się
pod cegłą życia
palone na stosie
jak Feniks
powstają na nowo
postęp trwa
sycony podstępem
smutni mężczyźni
nieszczęśliwi mężczyźni
przygarnęli strach
zwierzęta w pułapce
swego istnienia
bronią się przed śmiercią
płodzą dzieci
i czarownice
to,co wiem
zmysły palcami lepią plastelinę
powstają piękne posągi wyobrażeń
stworzonych przez oczy ślepca
wszystkie kształty,kolory połączone
rozstworzone jakby urodzone
rozkrokiem wspólnego podmiotu
"ręka stwórcy nie ma palców"
powstają piękne posągi wyobrażeń
stworzonych przez oczy ślepca
wszystkie kształty,kolory połączone
rozstworzone jakby urodzone
rozkrokiem wspólnego podmiotu
"ręka stwórcy nie ma palców"
niedziela, 1 stycznia 2012
skąd się biorą anioły
karczma stara,karczma śmierci
zasiadają tam anioły
spowiadają się ze swoich grzechów
czas jezykiem maluje
ich zmyślone opowieści
na policzkach rumień jabłka
wypisuje poezję duszy
gdy kwilili jak dziecko
by wydusić z siebie ton
o tym,że jak lwy by walczyli
by uchronić nas od bólu
jak szatańskie owe treści
składali na ołtarzu miłości
gdyby powstanie rosło w siły
mieczem dzielnie rozważali
gdyby spokoju stała się cisza
trwali jak posągi rzeźbione
ręką samego mistrza
oto plon jest doskonały!
anioły wydalają resztki
strawy swojego powołania
plują w cel z nogami na stole
mają gdzieś zasady wychowania
mają gdzieś modlących się
zbyt mało im płacą
zbyt mało w nie wierzą
anioły upadły na ziemię
rozkraczyły się i nie wiedzą
jak postawić stopy
planują ukrócić swe bezrobocie
dziś jeden nawet zagadał
co robię po śmierci...
ewolucja aniołów
zasiadają tam anioły
spowiadają się ze swoich grzechów
czas jezykiem maluje
ich zmyślone opowieści
na policzkach rumień jabłka
wypisuje poezję duszy
gdy kwilili jak dziecko
by wydusić z siebie ton
o tym,że jak lwy by walczyli
by uchronić nas od bólu
jak szatańskie owe treści
składali na ołtarzu miłości
gdyby powstanie rosło w siły
mieczem dzielnie rozważali
gdyby spokoju stała się cisza
trwali jak posągi rzeźbione
ręką samego mistrza
oto plon jest doskonały!
anioły wydalają resztki
strawy swojego powołania
plują w cel z nogami na stole
mają gdzieś zasady wychowania
mają gdzieś modlących się
zbyt mało im płacą
zbyt mało w nie wierzą
anioły upadły na ziemię
rozkraczyły się i nie wiedzą
jak postawić stopy
planują ukrócić swe bezrobocie
dziś jeden nawet zagadał
co robię po śmierci...
ewolucja aniołów
Subskrybuj:
Posty (Atom)